Naleśnik
Na pierwszy rzut oka jest to tylko zdjęcie naleśnika, ale ja patrząc na nie wracam wspomnieniami w Bieszczady.
Tego dnia obudziłem się o wschodzie słońca na szczycie góry w schronisku Chatka Puchatka z nadzieją, że nagram ładne ujęcia do filmu. Ku mojemu zdziwieniu pogoda okazała się być czymś czego wyjątkowo nie chciałem. Deszcz i mgła - coś co w każdej innej sytuacji byłoby wymarzoną pogodą, tak w tym przypadku z plecakiem pełnym sprzętu po kilkudniowej wędrówce było niezwykle zaskakujące. Nie miałem innego wyjścia niż ruszenie przed siebie wgłąb niczego. Dosłownie. Mgła była tak gęsta że widziałem tylko czubek nosa.
Marsz w takich warunkach trwał około 3 godzin gdzie trafiłem na leśne zadaszenie. Wreszcie mogłem odetchnąć od tego całego deszczu. Byłem cały mokry, sprzęt też nie wyglądał na suchy, ale o dziwo nadal działał. To był moment na który czekałem odkąd tylko wstałem - kawa! Wreszcie mogłem zaparzyć swój ulubiony napój i rozkoszować się byciem w górach. Taki był tylko zamiar bo w praktyce rozglądałem się przez cały czas dookoła w obawie przed wilkami których w tej okolicy było wyjątkowo dużo. Fakt, że kilka dni temu wilki zjadły jakieś dziecko nie napawał mnie optymizmem.
W trakcie parzenia kawy nagle usłyszałem dźwięk kroków, w ułamku sekundy byłem gotowy wspiąć się na dach schronienia kiedy nagle okazało się że tak jak i ja pewien starszy mężczyzna również błądził po lesie. To był pierwszy człowiek jakiego tego dnia do tej pory widziałem, ciężko się dziwić bo przecież kto normalny wyrusza w góry w taką pogodę. Mężczyzna ten powiedział mi że przede mną jest godzina drogi do najbliższego miasta i ostrzegł że po drodze natrafił na grupkę żubrów. Wypiłem kawę i ruszyłem przed siebie.
Powoli napotykałem na swojej drodze turystów przez co obawa przed wilkami powoli mijała. Droga faktycznie zajęła mi jakąś godzinę nim natrafiłem na małą miejscowość - Wetlina. Byłem cholernie głodny, zmęczony i mokry do suchej nitki. Cel był prosty - zjeść, odpocząć i wrócić do hotelu. Nagle znalazłem się przed niepozorną gospodą o wdzięcznej nazwie Chata Wędrowca.
Wrażenie jakie zrobiło na mnie to miejsce jest nie do opisania. Wnętrze wyglądało cudownie, grała moja ulubiona piosenka Wojciecha Młynarskiego - Jesteśmy na wczasach a menu kusiło każdą propozycją. Padło na naleśnika bo ponoć to miejsce słynie z tego kultowego dania.
W trakcie parzenia kawy nagle usłyszałem dźwięk kroków, w ułamku sekundy byłem gotowy wspiąć się na dach schronienia kiedy nagle okazało się że tak jak i ja pewien starszy mężczyzna również błądził po lesie. To był pierwszy człowiek jakiego tego dnia do tej pory widziałem, ciężko się dziwić bo przecież kto normalny wyrusza w góry w taką pogodę. Mężczyzna ten powiedział mi że przede mną jest godzina drogi do najbliższego miasta i ostrzegł że po drodze natrafił na grupkę żubrów. Wypiłem kawę i ruszyłem przed siebie.
Powoli napotykałem na swojej drodze turystów przez co obawa przed wilkami powoli mijała. Droga faktycznie zajęła mi jakąś godzinę nim natrafiłem na małą miejscowość - Wetlina. Byłem cholernie głodny, zmęczony i mokry do suchej nitki. Cel był prosty - zjeść, odpocząć i wrócić do hotelu. Nagle znalazłem się przed niepozorną gospodą o wdzięcznej nazwie Chata Wędrowca.
Wrażenie jakie zrobiło na mnie to miejsce jest nie do opisania. Wnętrze wyglądało cudownie, grała moja ulubiona piosenka Wojciecha Młynarskiego - Jesteśmy na wczasach a menu kusiło każdą propozycją. Padło na naleśnika bo ponoć to miejsce słynie z tego kultowego dania.
Powiem tylko że smakował tak jak wyglądał.
Dlatego właśnie kiedy widzę to zdjęcie przed oczami mam obraz całej tej podróży. Bieszczady to miejsce które jak nic innego w świecie zaskoczyło mnie pod każdym względem. Teraz już wiem że przez resztę roku będę wracał tu wspomnieniami z nadzieją że jeszcze kiedyś uda mi się spędzić noc na jakiejś górze. Film który nagrałem podczas tego wyjazdu wzbudza we mnie tak wiele emocji, żałuję tylko że jest taki krótki i nie pokazuje wszystkich widoków jakie zobaczyłem. Ale to tylko wręcz zachęca aby stworzyć kolejny film i przeżyć kolejną przygodę!
Film który nagrałem podczas tego wyjazdu wzbudza we mnie tak wiele emocji, żałuję tylko że jest taki krótki i nie pokazuje wszystkich widoków jakie zobaczyłem. Ale to tylko wręcz zachęca aby stworzyć kolejny film i przeżyć kolejną przygodę!
Stacja Wrocław Głowny
Właśnie wysiadam.
Taka oto naszła mnie myśl podczas wydawałoby się krótkiej podróży.
https://www.youtube.com/watch?v=b1Rrw0v6x3Y
Mega interesujący tekst, sam właśnie wróciłem ze spaceru po lesie i poniekąd wydaje mi się że wiem co odczuwałeś. Też uwielbiam Bieszczady a co do tekstu to możliwe że będę go wykorzystywać jako anegdotę do romów o małych rzeczach z wielką magia w sobie ��
OdpowiedzUsuńMiło sie czytało w ten chłodny, jesienny już wieczór ����
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie zapomniałeś o tym blogu. Warto było czekać bo post ekstra. :D
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale zawszę dajesz mi kopa do działania. Tylko tym razem jest jeden problem - na dworze ciemno, aparat się ładuje, a raczej dwa ups muszę w końcu pamiętać aby je podłączać :/ Mimo to lubię oglądać twoje zdjęcia i czytać te wpisy, fajnie się je czyta nawet gdy pojawiają się tu raz na rok :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Monachium, z miejsca gdzie leży beznadziejny śnieg bruh.
pasjeweroniki.blogspot.com
Wielmożny dupek...
OdpowiedzUsuń